Serce Sudetów - Krzysztof Samiec story

Łączy pracę w areszcie śledczym z graniem w II lidze
Krzysztof Samiec jest liderem drugoligowych Sudetów Jelenia Góra i najbardziej doświadczonym zawodnikiem w tej drużynie. Koszykówka to jego pasja, ale nie źródło utrzymania. Na co dzień pracuje w miejscowym areszcie śledczym. - Bywało i tak, że wracając z nocki, wsiadałem do autokaru i jechałem na mecz wyjazdowy.
Granie w koszykówkę sprawia mi wiele radości, więc na pewno tego nie zostawię - opowiada.

Krzysztof Samiec pochodzi z Jeleniej Góry. Tam stawiał swoje pierwsze kroki w koszykówce. W wieku czternastu lat trafił do Spartakusa. Wówczas seniorski zespół tego klubu występował w pierwszej lidze. - Trenowałem tam trzy albo cztery lata. Grałem nawet w pierwsze lidze, po dwie, trzy minuty w końcówkach spotkań - wspomina zawodnik. Później Spartakus spadł z ligi, a Samiec wraz z Arturem Czekańskim przeniósł się do Zgorzelca. Z Turowem wywalczył awans z trzeciej do drugiej ligi, a później z drugiej do pierwszej. - Nie zdążyłem już awansować do ekstraklasy, bo przed sezonem 2003/04 klub zatrudnił kilku nowych zawodników, a mi wówczas powiedziano, że mogę zostać, ale żebym nie liczył na dużo minut na parkiecie. A ja nie chciałem siedzieć na ławce, tylko grać. Nawet za mniejsze pieniądze. I dlatego wróciłem do Jeleniej Góry - opowiada koszykarz. Teraz jest liderem Sudetów i jednym z wyróżniających się zawodników w II lidze.

Z pracy na mecz
Po drodze była jeszcze propozycja z wałbrzyskiego Górnika, ale Samiec zdecydował się na powrót do rodzinnego miasta i zajął się pracą zawodową. - Pewnie, że miałem ambicje, żeby grać wyżej niż w II lidze. Ale wówczas sytuacja była taka, że nie wszystkie kluby były wypłacalne. A żyć z czegoś trzeba było. A jakby się jakaś kontuzja przytrafiła, to zostałbym na lodzie - tłumaczy dziś swój wybór. W Jeleniej Górze znalazł pracę w areszcie śledczym. Pracuje tam do dziś i łączy zarabianie na życie z grą w koszykówkę, która wciąż pozostaje jego wielką pasją. Zazwyczaj pracuje od godziny 7 do 17, a w weekendy nawet od 7 do 19. To bardzo trudna i męcząca praca. - Na szczęście kierownictwo jest wyrozumiałe. Jeśli mam mecz, to zawsze któryś z kolegów się ze mną zamieni, tak żebym mógł pojechać i zagrać - mówi z uśmiechem. Mimo ciężkiej pracy Samiec nie opuszcza treningów. Przynajmniej trzy razy w tygodniu trenuje z drużyną i utrzymuje świetną formę. Czasem zdarza się i tak, że koledzy w pracy nie mogą się zamienić na dyżury. Ale i na to Krzysztof ma sposób. - Bywało i tak, że wracając z nocki, wsiadałem do autokaru i jechałem na mecz wyjazdowy. Spałem wówczas tyle, co w autokarze, czyli jakieś 3-4 godziny. Granie w koszykówkę sprawia mi jednak wiele radości, więc na pewno tego nie zostawię - tłumaczy. Na brak zajęć Krzysztof nie narzeka, a każdą wolną chwilę poświęca rodzinie. Jego żona Monika również do niedawna grała w koszykówkę, więc jest to dominujący temat w ich domu. - Żona jest wyrozumiała, bo wie, jak to jest grać i co dla mnie znaczy koszykówka - śmieje się nasz rozmówca.

Tak jak Pluta
W Sudetach Krzysztof jest liderem. W niedawnym meczu we Wrocławiu przeciwko Śląskowi poprowadził swój zespół do zwycięstwa, zdobywając ponad 30 punktów. Ma 30 lat i jest najstarszym zawodnikiem w ekipie trenera Ireneusza Taraszkiewicza. - Mam duże doświadczenie nawet z wyższych lig, więc nic dziwnego, że w trudnych momentach młodsi koledzy często podają do mnie piłkę. Nie boję się odpowiedzialności i potrafię rzucić punkty, gdy jestem pod presją - przyznaje. W Sudetach zamierza zakończyć karierę, ale to na razie odległa przyszłość. - Czuję się bardzo dobrze, zdrowie mi dopisuje, więc nie zamierzam jeszcze kończyć kariery. Skoro Andrzej Pluta ma już 35 lat i nadal gra w reprezentacji, to ja też mogę jeszcze trochę pograć w drugiej lidze - żartuje. Samiec jest nie tylko zawodnikiem Sudetów, pomaga też klubowi od strony organizacyjnej. Bierze czynny udział w zebraniach zarządu. - Podoba mi się to, co dzieje się od jakiegoś czasu w tym klubie. W zarządzie są ludzie, którym zależy na koszykówce w Jeleniej Górze. Udało się pospłacać zadłużenie i teraz wszystkie płatności regulowane są w terminie - cieszy się Krzysztof. Liczy, że w przyszłym roku razem z kolegami będzie świętował awans do I ligi. - W tym sezonie klub wychodzi na prostą. Jestem przekonany, że będziemy w czołowej czwórce. A jeśli wszystko pójdzie dobrze, to za rok powalczymy o awans, bo sportowo naprawdę niewiele nam do niego brakuje.

Mistrzostwo po raz trzeci?
Jako pracownik aresztu śledczego Krzysztof Samiec razem z kolegami startuje w corocznych mistrzostwach Polski w koszykówce, organizowanych przez pracowników takich placówek. Ma już na koncie duże sukcesy.
W 2005 roku jeleniogórzanie wywalczyli mistrzostwo Polski, a w ubiegłym roku powtórzyli ten sukces. W zespole - obok Samca - występują m.in. byli koszykarze Sudetów: Artur Czekański i Dariusz Połubiński. - Mamy mocny skład i w tym roku liczymy na kolejny złoty medal. Cóż, skoro nie udało się go zdobyć w profesjonalnej koszykówce, to chociaż w ten sposób poczuję smak mistrzostwa Polski - śmieje się na koniec nasz rozmówca.

Tomasz Brusiło - Słowo Sportowe