Charakterna GieKSa wygrała przy Złotniczej

Niespełna 50 widzów na nieprzyzwoicie brudnych krzesełkach obejrzało dzisiaj przy Złotniczej mecz Karkonoszy Jelenia Góra z GKS-em Warta Bolesławiecka. Dzięki charakterowi i zabójczej skuteczności wgrali go goście 3-2. To czwarte zwycięstwo GieKSy w ostatnich pięciu spotkaniach.
Pierwsza połowa zdecydowanie należała do gospodarzy. Karkonosze nie prowadziły hurra ataków, ale przewaga naszych piłkarzy była bezdyskusyjna. W 17-ej minucie ładnym podaniem nad głowami obrońców gości popisał się Tobiasz Kuźniewski. Piłkę w polu karnym przejął Michał Piechuta i otworzył wynik meczu. Po upływie kilku minut było już 2-0. Tym razem prostopadłą piłkę do Giorgio Gogolashviliego posłał Robert Lekszycki, a Gruzin pomimo interwencji Dawida Muchy umieścił ją w sieci. W tym momencie kibice KSK zastanawiali się jak wysoka będzie wygrana miejscowych, tym bardziej, że nie brakowało sytuacji na kolejne bramki. Pojedynek sam na sam z Muchą przegrał Lekszycki, a gola Piechuty, który dobił strzał Pawła Pytla, z powodu pozycji spalonej nie uznał sędzia Michał Jurasz. Dwie minuty przed przerwą jeleniogórskich fanów spotkał zimny prysznic, bowiem piłkę na środku boiska po stracie Pytla przejął Eryk Kliwak. Zawodnik GKS-u minął kilku rywali i z 25 metrów huknął nie do obrony. Gol godny kamery filmowej i wielokrotnych powtórek.
Bramka kontaktowa i kwadrans przerwy pozytywnie wpłynęły na podopiecznych trenera Krzysztofa Kaliciaka. Chwilę po wznowieniu gry Marcin Głowacki uderzeniem z ostrego kąta mógł pokonać Dubiela. W 50-ej minucie niefrasobliwie we własnym polu karnym zachował się Sylwester Werscoki, który tuż za 16-tką sfaulował Kacpra Wojciechowskiego i Marcin Kraśnicki z rzutu karnego strzelił gola swojemu byłemu klubowi. Kolejne minuty to dominacja ekipy trenera Marka Siatraka. Jeleniogórzanie potrafili stworzyć zagrożenie pod bramką Muchy, jednak szwankowała skuteczność. Dobrą okazję miał Piechuta, a Gogolashvili nie trafił do pustej bramki z 10 metrów. Fakt ten zemścił się na biało - niebieskich w 78-ej minucie. Nie pierwszy raz w tym meczu piłkę zgubił Pytel. Goście szybko przenieśli się pod pole karne Karkonoszy, gdzie z dystansu uderzył Kliwak. Do odbitej przez Dubiela piłki dopadł Wojciechowski i było 2-3. Dodajmy, że nasz bramkarz nie miał łatwego zadania, bo strzał Kliwaka był przedniej marki i już jego obrona nie była prosta. Końcówka spotkania to natarcie KSK. Bezskuteczne, choć tak jak wcześniej mogło coś wpaść, m.in. po akcjach wprowadzonego w końcówce Łukasza Kowalskiego, czy Gogolashviliego.
- Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu i taki był. Karkonosze miały kilka sytuacji i prowadziły już 2-0, ale gol zdobyty przed przerwą tchnął w nas nowego ducha. Na drugą połowę wyszliśmy zmobilizowani i udało nam się odwrócić losy spotkania. Wywozimy trzy punkty z trudnego terenu i jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni - powiedział po meczu Marcin Kraśnicki. - Początek sezonu nam się nie układał. Może brakowało zgrania i doświadczenia. Teraz to nadrabiamy i zbieramy punkty. Stać nas na kolejne zwycięstwa. Jedziemy dalej! - dodał piłkarz GKS-u.

KARKONOSZE JELENIA GÓRA - GKS WARTA BOLESŁAWIECKA 2-3 (2-1)

Bramki: 1-0 Piechuta 17', 2-0 Gogolashvili 24', 2-1 Kliwak 43', 2-2 Kraśnicki 50', 2-3 Wojciechowski 78'.
Żółte kartki: Szrmaowiat oraz Krzeszowiec, Kliwak.
Sędziowali: Michał Jurasz jako główny oraz Tomasz Biel i Bartłomiej Nerlo.
Widzów: 50.

KSK: Dubiel - Wawrzyniak, Siatrak, Wersocki, Firlej, Pytel, Kuźniewski, Poszelężny, Piechuta (72' Kowalski), Lekszycki (65' Szramowiat), Gogolashvili.
GKS: Mucha - Głowacki, Spychalski, Krzeszowiec, Kraśnicki (85' Powroźnik), Buchowski, Wojciechowski (88' Bernacki), Krzysik (56' Biały), Puzio, Kliwak, Mikietiuk.

Piotr Kuban
foto: August Prosenik