Lechia zrobiła co należało

Piłkarze piechowickiej Lechii zrobili co do nich należało i odprawili z bagażem czterech goli autsajdera z Sędzisławia. Na pierwszego gola zmarznięci kibice w Piechowicach musieli czekać do 21-ej minuty. Z dystansu piłkę uderzył Radosław Paradowski, nie opanował jej Cyprian Sanojca i Dominik Pietrzykowski dopełnił formalności. W ostatniej akcji przed przerwą padł drugi gol. O dokładne dośrodkowanie z rzutu wolnego pokusił się Tomasz Sobolewski, a niepilnowany Tomasz Nosal główką pokonał golkipera Lesku.
Po zmianie stron nadal ton wydarzeniom nadawali podopieczni trenera Marcina Ramskiego, jednak bramki długo nie padały. Dopiero w 70-ej minucie doszło do kopii pierwszej bramki, z tą różnicą, że teraz uderzał Pietrzykowski, a dobił Paradowski. Pięć minut przed końcem Michał Misiura efektownym lobem z 20 metrów trafił na 4-0. Mogło być pięć, bo Dawid Walczak wywalczył rzut karny, niestety dla niego bramkarz Lesku wytrzymał próbę nerwów na linii bramkowej. Goście zadbali o wpis do protokołu sędziowskiego w doliczonym czasie gry. Daniel Kielar wykorzystał niezdecydowanie Dawida Patkowskiego i uderzeniem głową ustalił końcowy rezultat na 4-1.
Dodajmy, że piechowiczanom grało się łatwiej od 57-ej minuty, bowiem za drugą żółtą kartkę murawę musiał opuścić Damian Dulak.

LECHIA: Patkowski - Mackiewicz, Misiura, Morański, Myjak, Nosal (70' Walczak), R. Paradowski, Pietrzykowski (74' Śmiech), Pogorzała, Śmigasiewicz (50' Kwiatkowski), Sobolewski.
LESK: Sanojca - Dulak, Główczyk (70' Sporek), Gromala, Groń, Homoncik (60' Kielar), Kaczmarczyk, Kościelniak, Kozera, Otocki (85' Samulewski), Wilk.

Piotr Kuban
foto: Piotr Kuban