BKS znów nie dowiózł prowadzenia do końca

Gospodarze po meczu czuli duży niedosyt. Nic dziwnego, bo po bramkach Marka Majki prowadzili już 2:0. Spotkanie tak naprawdę rozpoczęło się w drugiej połowie. W pierwszej jedynej okazji na strzelenie gola nie wykorzystał Rudolf. Wspomniany Majka pierwszy raz bramkarza LKS pokonał w 61. min kiedy zamknął dośrodkowanie Dzięgleskiego z rzutu rożnego. Ten sam piłkarz 13 min później podwyższył wynik. Później bramki zaczęli strzelać przyjezdni. Dokładniej Wałęga, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku. W 3 min strzałami głową uratował swojej drużynie punkt. W obu sytuacjach asysty zanotował Żbik. Oba zespoły miały jeszcze swoje szanse by zainkasować komplet oczek, ale rezultat nie uległ już zmianie. - Pozostaje pewien niedosyt, bo w końcówce mieliśmy dwie piłki meczowe. Zabrakło nam wykończenia. Z drugiej strony czujemy też ulgę, bo byliśmy w pewnym momencie bardzo daleko choćby od remisu - ocenił Marcin Krzykowski, trener LKS. - Wciąż zmagamy się z urazami. Mimo przeciwności losu nasza gra zaczyna wyglądać coraz lepiej. Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie doczekamy się wygranej. W spotkaniu z LKS byliśmy bliscy pełni szczęścia - podsumował mecz Henryk Szewc, kierownik BKS Bobrzanie.

BKS BOBRZANIE BOLESŁAWIEC - LKS STARY ŚLESZÓW 2:2 (0:0)

Bramki: 1:0 Majka (61), 2:0 Majka (73), 2:1 Wałęga (75), 2:2 Wałęga (78).
Żółta kartka: Banach.
Sędziował: Paweł Kochanowski (Wałbrzych).
Widzów: 300.

BKS BOBRZANIE: Kowalski - Bryłkowski, Ganczarek, Pietrzak (83 Rissmann), Dzięgleski, Ziółkowski, Janicki (90 M. Błoński), Bochnia, Bryjak, Majka, Żmudziński.
LKS: Nowicki - Dudziak, Kaczmarek (60 Siwiński), Iwan, Jaworski, Siwik, Janiuk, Żbik, Rudolf (70 Wałęga), Banach, Tatko.

(GB)