Olimpia wróciła do domu

Słoneczna pogoda, setki kibiców, nowa wypielęgnowana murawa i najważniejsze - zwycięstwo Olimpii ze zgorzelecką Nysą 2-0, tak wyglądała dzisiaj inauguracja IV-ligi dolnośląskiej w Kowarach. Jak zapewniali po meczu fani biało - zielonych, warto było na nią czekać do XII kolejki.
Mecz rozpoczął się od podziękowań dla Adama Grodzkiego - sponsora bez którego pomocy nie byłaby możliwa wymiana murawy na kowarskim stadionie. Działacze Olimpii wręczyli mu pamiątkową tabliczkę, kibice gadżety i klubową koszulkę, a uścisk dłoni dołożył burmistrz miasta Mirosław Górecki. Później darczyńca kilka razy pofrunął na rękach piłkarzy w kierunku nieba i sędziowie mogli rozpocząć zawody.
Już w 2-ej minucie wynik spotkania mógł otworzyć Marek Milczarek jednak w idealnej sytuacji nie potrafił z bliskiej odległości skierować piłki do bramki zgorzelczan. Pięć minut później Maciej Udod przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. W 19-ej minucie zawrzało na trybunie po uderzeniu Sebastiana Szujewskiego z 12 metrów, piłkarz szybowała pod poprzeczkę bramki gości, ale na wysokości zadania stanął Adrian Franaszczuk. Po 25 minutach napór gospodarzy zmalał i do pracy zabrali się goście. Ich siła w ofensywie nie była duża, stąd szukali powodzenia głównie w stałych fragmentach gry. Z rzutów wolnych bezpośrednich strzałów próbowali Adam Łuszczyk i Mateusz Zarzecki, jednak w pierwszym przypadku piłka minęła bramkę, w drugim dobrze interweniował Emil Trynda. W 32-ej minucie dokładne dalekie prostopadłe podanie w polu karnym kowarzan otrzymał Łuszczyk, na szczęście dla miejscowych ofiarna interwencja Tryndy pozwoliła im zachować czyste konto. W 45-ej minucie piłkarze z Kowar byli blisko osiągnięcia celu, gdyż Mateusz Zatylny znalazł się oko w oko z golkiperem Nysy. Po technicznym lobie piłka minęła bramkarza, jak się okazało minęła też słupek i I połowa zakończyła się bez bramek.
Po przerwie znów Zatylny stanął przed Franaszczukiem, tym razem strzał był celny, ale zgorzelczanin pokazał, że zna się na swoim fachu. W 67-ej minucie w pole karne Nysy wpadł Udod, kowarzanin wkręcił zwodem Wojciecha Finka, który leżąc na murawie zagarnął piłkę ręką. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - rzut karny, na gola zamienił go Udod.
Kolejne minuty to nieudolne próby gości sforsowania defensywy Olimpii, co sprawiało, że jej napastnicy mieli coraz więcej swobody i groźnymi kontrami raz po raz nękali rywali. W 83-ej minucie taka akcja zakończyła się sukcesem, piłkę na skrzydle rozegrali Udod z Maciejem Liszką, ten ostatni wyłożył ją Szujewskiemu na 7 metr i było po meczu. Wynik mógł być nawet wyższy, ale w doliczonym czasie gry sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej bramki przez Mateusza Hana. W szeregach gospodarzy nikt nie robił z tego tragedii, wszak komplet punktów został w Kowarach, do tego nowa murawa już na starcie okazała się szczęśliwa.

OLIMPIA KOWARY - NYSA ZGORZELEC 2-0 (0-0)

Bramki: 1-0 Udod 67', 2-0 Szujewski 83'
Żółte kartki: Baran, Zarzecki, Fink.
Sędziowali: Marcin Pleśniak jako główny oraz Robert Szymański i Przemysław Leszczyński.
Widzów: 600.

OLIMPIA: Trynda - Smoczyk, Milczarek, Rodziewicz, Kraiński, Han, Zatylny (84' Szaraniec), Zagrodnik, Udod (84' Ciesielski), Szujewski (88' Kwak), Niedźwiedź (46' Liszka).
NYSA: Franaszczuk - Fink, Pacak, M. Monik, Baran, Zarzecki, Łuszczyk, Ruszkiewicz (46' Kowal), Komarzyniec (69' Czajkowski), Borowy (78' Jędykiewicz), Janicki.

Piotr Kuban
Foto: Piotr Kuban