Gdzie jest komendant?
Od połowy maja dolnośląska policja nie ma dowódcy. I radzi sobie całkiem nieźle.
Komendant Andrzej Matejuk uroczyście pożegnał się z pracą w policji. Jednak na jego następcę nie można się doczekać. Fot. Marcin Osman
Komendant główny policji najpierw błyskawicznie i bez konkretnego powodu odwołał szefa dolnośląskich policjantów, a teraz już ósmy tydzień szuka odpowiedniego kandydata na jego następcę. Albo doszedł do wniosku, że mundurowi poradzą sobie bez zwierzchnika.
Aż 8400 złotych miesięcznie kosztuje podatników utrzymanie szefa wojewódzkiej policji. To przeciętna pensja na tym stanowisku. Na Dolnym Śląsku te pieniądze możemy zaoszczędzić. Od 15 maja dotychczasowy komendant generał Andrzej Matejuk jest na emeryturze, a jego fotel pozostaje pusty.
- Doszedłem do wniosku, że może teraz jest dobry moment, by zakończyć pracę w policji. Nie zastanawiałem się długo - mówił nam chwilę po tym, gdy na biurko ministra trafił wniosek o jego odwołanie.
To, że Matejuk odszedł z własnej inicjatywy, to jednak tylko oficjalna wersja. Nieoficjalnie wiadomo, że dymisję wymusił komendant główny Konrad Kornatowski. To on w połowie kwietnia pilnie wezwał do siebie Matejuka i polecił złożyć raport o odejściu ze służby. Generał nie miał wiele czasu do namysłu. Prośba o emeryturę leżała na biurku w Warszawie już kilka godzin później. Tego samego dnia pracę stracili też komendanci z Białegostoku i Gdańska. Decyzję komendanta głównego błyskawicznie zatwierdził minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek.
Kornatowski nie chciał odpowiedzieć na pytanie, skąd ten pośpiech. I ósmy tydzień nie może znaleźć kandydata na następcę Matejuka.
- Nie komentujemy żadnych spekulacji dotyczących nowego komendanta. Dopóki nie będzie postanowione, komu będzie powierzona ta funkcja, nie udzielimy żadnych informacji - ucina nadkomisarz Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
- To nie jest decyzja, którą podejmuje się w pięć minut - broni swojego szefa inspektor Zbigniew Maciejewski, zastępca komendanta dolnośląskiej policji. To on pełni teraz tymczasowo obowiązki Matejuka. Wspiera go dwóch pozostałych zastępców.
- Od chwili odejścia komendanta Matejuka mamy więcej pracy - przyznaje. Ale zaraz dodaje: - Mimo to dajemy sobie radę i mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie. Policjanci w terenie mają przecież swoich bezpośrednich przełożonych i nie odczuwają braku komendanta wojewódzkiego - zaznacza.
Wpadki to pretekst
Nieoficjalnie mówiło się, że jednym z powodów odwołania Matejuka miały być ostatnie wpadki policjantów z naszego regionu. W całej Polsce głośno było o tym, że nie potrafili upilnować leżących w szpitalu wychowanków poprawczaka w Sadowicach. Chłopcy wyszli przez okna, choć pilnowało ich sześciu policjantów. - Kara za wpadki to tylko pretekst. W rzeczywistości Kornatowski spieszył się z decyzją, bo miał przygotowaną nominację dla nowego komendanta - twierdzi jeden z wysokich rangą dolnośląskich policjantów.
Szefem policji miał zostać Dariusz Przybytniowski, zastępca komendanta miejskiego we Wrocławiu.
Anonim na przeszkodzie
Ale chwilę przed nominacją po Wrocławiu zaczęły krążyć anonimowe listy szkalujące Przybytniowskiego. Osoby podające się za policjantów nie zostawiały na nim suchej nitki.
Listy dotarły do Komendy Głównej Policji. Przybytniowski zaprzecza zarzutom. Jednak KGP sprawdza, czy to, co napisano, jest prawdą. Przybytniowskiemu wcześniej zarzucano, że krył byłego komendanta policji na Grabiszynku, przyłapanego na służbie po pijanemu, w towarzystwie poszukiwanego przez prokuraturę gangstera. Policja wszczęła postępowanie dyscyplinarne, ale komenda główna oczyściła Przybytniowskiego z zarzutów, a postępowanie umorzyła. Jednak wciąż ma szansę na zajęcie miejsca po Matejuku. Z naszych informacji wynika, że poważnymi kandydatami są jego dotychczasowy zastępca Leszek Marzec, obecny komendant miejski we Wrocławiu Marek Szmigiel, były szef policji na Pomorzu Dariusz Kowalski oraz Tadeusz Pawlaczyk, komendant ze Szczecina. •
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska